Staram się trzymać z daleka od filozoficznego bełkotu w stylu Coelho i literackich objawień pokroju Masłowskiej. Za książki z półek „Ino chyżo!” i "Ściana płaczu" daję rower i dwa worki pszenicy.
W żaden sposób nie przemawia do mnie fakt, że autor z uporem maniaka próbuje umoralniać mnie w co trzecim zdaniu. Fenomen Coelho pozostaje dla mnie nieodgadniony.